Wawrzyniec Jan Dąbrowski, Alchemia Czarnych Lodowców

30,00  od 30,00  z VAT

Najniższa cena z 30 dni: 30,00 .

Liczba stron: 224
Rok wydania: 2023, wydanie I
ISBN: 978-83-966561-4-8
Ilustrowana: TAK (czarno-białe ilustracje Ekateriny Shramko)
Format: 130 x 208 mm, oprawa miękka ze skrzydełkami lub wersja elektroniczna (epub/mobi)
Status: Dostępna; wysyłka w 24 godziny + czas dostawy

SKU: Brak danych Kategorie: ,

Opis

O KSIĄŻCE
To, przesycona symboliką i realizmem magicznym, powieść drogi.
Dwaj muzycy, Henry i Harry, wyruszają w tajemniczą podróż, która początkowo przynosi upragnioną ulgę oraz wyczekiwane od dawna uczucie świeżości i zachwytu.
Przemierzane kilometry zdają się jednak w osobliwy sposób oddziaływać również na tektonikę ich stanów psychicznych.
Niepostrzeżenie znajoma rzeczywistość zaczyna się rozklejać i tracić wyraźne kontury, a bohaterowie stają przed pytaniem: czy to ucieczka, czy dążenie ku czemuś?
A może ich podróż odbywa się w g ł ą b ?
Kiedy siatka współrzędnych geograficznych znika całkowicie, egzystencjalne otwarcie przybiera charakter tak gwałtowny, iż nieuchronnie prowadzi do pytań o własną poczytalność…

O AUTORZE:
Wawrzyniec Jan Dąbrowski (ur. 1982), choć urodzony na warszawskim Żoliborzu, mawia, że z gór był od zawsze. Komponuje, gra i pisze. Na swoim koncie ma 19 wydawnictw fonograficznych i przeszło pół tysiąca koncertów, w tym występy na takich festiwalach jak Open’er Festival (2010) czy Off Festiwal (2018). Od 2017 roku oddany niszowemu projektowi na poły muzycznemu, na poły podróżniczemu, jednoosobowemu, obwoźnemu zakładowi koncertowemu – Henry No Hurry. Włóczykij, samotnik i umiarkowany eskapista. Przez kolegów muzyków określany mianem pustelnika arystokraty. Od ponad 15 lat związany z myślą wschodu oraz tym, co nazywa praktyką bezruchu. Mieszka w różnych miejscach, obecnie w Górach Kaczawskich.

FRAGMENT KSIĄŻKI:
„Przebyło się więc wreszcie ten nieskończenie martwy dystans, tę drogę widmo – od końca do początku.
Zaczynało się znowu chcieć.
Zaczynało się znowu żyć.
Znów się zaczynało.
Gnało nas na peryferia, na rubieże, ku kresom. Przeczuwaliśmy, że poza orbitami rozpędzonych miast musi przecież istnieć jakiś zupełnie inny wymiar. I teraz, właśnie teraz, potrzeba sprawdzenia tego stała się silniejsza od całej reszty. Byliśmy gotowi na wszystko! Chcieliśmy włożyć palec w ranę życia, poczuć ból, poczuć przyjemność, poczuć c o k o l w i e k, co wyrwałoby nas z tego stanu nieznośnej bylejakości. Uciekaliśmy z raju, który niepostrzeżenie stał się dla nas zdecydowanie za ciasny”.